/ 12 marca, 2010/ Świadectwa

Pierwszą, listopadową Mszę św. przeżyłam w pewnym niepokoju, ale i nadziei, polecając Bożemu Miłosierdziu przede wszystkim trudną, od lat nierozwiązaną, sytuację uzależnienia w rodzinie, prosiłam o poprawę relacji. Głęboko w serce zapadły mi pierwsze słowa ojca Józefa – że jedyną tamę dla wszelkiego zła stanowi właśnie Miłosierdzie Boże.
Doświadczyłam też, ku swemu zdumieniu jakby ataku duszności gdy prowadzący modlił się o przerwanie związań międzypokoleniowych. Bardzo dziękowałam Jezusowi za błogosławieństwo dla mnie i mojej rodziny, także dla zmarłych – bo tak właśnie czułam, że wlewa się na nas wszystkich łaska.
Nie było jednak tak prosto – następne dni upłynęły w silnym, wewnętrznym niepokoju, który został ucięty jak nożem w święto Matki Bożej, 8 grudnia.

Od tej chwili na całą rodzinę naprawdę wylały się strumienie Miłosierdzia. Moje relacje z mężem ogromnie się poprawiły, wszyscy wyczuwamy wyraźnie wzrost wzajemnej miłości, pokój i radość.

Na kolejną, styczniową Mszę św. jechałam bez żadnych osobistych strapień, cieszyłam się, że mogę jechać bez przeszkód, w pokoju serca, do Pana. Jedynym problemem było to, czy uda nam się zaprosić Ojca Witko do Zakopanego, aby odprawił taką Mszę w naszym kościele św. Krzyża. W czasie Eucharystii i po niej czułam lekkość i radość, uwielbiałam Boga i dziękowałam Mu. W pewnej chwili Ojciec Józef zapytał, czy ktoś czuje ból w jakimś narządzie – gdyż Jezus uzdrawiając dotyka chorego miejsca, a to może boleć. Wtedy właśnie zaczął mnie piec żołądek – z powodu wady anatomicznej od lat przewlekle leczę stany zapalne śluzówki żołądka, mając nieustająco mniejsze lub większe dolegliwości, stale zażywając tabletki. Zgłosiłam się więc podnosząc rękę i przyjmując błogosławieństwo Ojca.
Ból ustąpił, wraz ze stanem zapalnym, tak, że od tamtego piątku nie zażyłam żadnego lekarstwa! Zostałam uzdrowiona, mimo, że o to nie prosiłam, a nawet tego nie oczekiwałam. Jak dobry jest Pan, który wiedział co mi dolega i zechciał mnie uzdrowić! Dopiero teraz widzę, jak duże były te bagatelizowane dolegliwości i jak bardzo ograniczały moją aktywność.

Błogosławię naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który kocha nas wszystkich tak bardzo, który pragnie nas wszystkich uzdrowić, uwolnić i pocieszyć, który JEST, ŻYJE i posyła nam Swego Ducha! Pozwala nam doświadczyć swej miłości gdy znaki i cuda towarzyszą posłudze Ojców Józefa i Teodora. Z całego serca dziękuję za wielką łaskę cudownych Mszy św. o uzdrowienie i uwolnienie w Dursztynie i innych miejscach, w których każdy może odczuć, że jest upragnionym dzieckiem kochającego, troskliwego Ojca, gdy ustępuje udręczenie fizyczne lub psychiczne, a serce wypełnia pokój, który przewyższa wszystko.
Maja

Share this Post