Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Mam na imię Magdalena. Przyjechałam do Dursztyna na Mszę św. z modlitwą o uzdrowienie i uwolnienie wraz z Siostrami i Braćmi ze Wspólnoty Odnowy w Duchu Św. z kościoła św. Krzyża w Zakopanem. Po raz pierwszy byliśmy tu w listopadzie ubiegłego roku.
Czego oczekiwałam jadąc na tę Mszę św.? Liczyłam na uzdrowienia duchowe. Miałam nadzieję, że dokonają się uzdrowienia i uwolnienia we mnie, w moich bliskich z rodziny i Wspólnoty. Uzdrowienia relacji międzyludzkich. Spraw i ludzi zanoszonych w sercu Panu Bogu na tej Eucharystii było tak wiele, że i wiele się spodziewałam. Bardzo więc się ucieszyłam słysząc słowa Kapłana prowadzącego, Ojca Józefa Witko, że Pan Jezus uzdrawia nie tylko tu obecnych, ale i tych, których przynosimy w sercu, tych, którzy pozostali w domu. Było to odpowiedzią na te moje pragnienia i zapewnieniem, że Pan Bóg wszystko ogarnia. Rozradowały mnie również słowa modlitwy dotyczące uzdrowienia międzypokoleniowego, tj. uzdrowienia i uwolnienia od skutków grzechów popełnianych przez naszych przodków, które mogły by mieć jakikolwiek wpływ na nasze życie obecne. W tym również dostrzegam Bożą reakcję na moje wcześniej zanoszone modlitwy w tej intencji.
Chwała Panu za Jego Miłosierdzie, które nie zna granic w czasie i w przestrzeni! Dotyka, leczy, uwalnia dusze zmarłych i żyjących jeszcze na Ziemi. Tak więc hojnie Pan Jezus odpowiedział na moje oczekiwania, ale nie spodziewałam się, ani nie prosiłam o uzdrowienie fizyczne.
Podczas drugiego pobytu w Dursztynie w styczniu tego roku padły słowa poznania, że Pan Jezus uzdrawia biodro. Nie wzięłam tego do siebie, choć od dawna cierpiałam na bóle w tym miejscu, czasami bardzo uciążliwe, ale przywykłam do tych dolegliwości. W czasie modlitwy o uzdrowienie bolało mnie serce, znalazłam się także w grupie osób, o których powiedział Ojciec Witko, że spływa na nie, mimo licznych problemów, wielki pokój. Następnego dnia odczułam również, że wyraźnie zmniejszyły się moje dolegliwości związane z biodrem. W nocy nieraz budziłam się z bólu, a tej nocy i następnych budziłam się z radością stwierdzając, że już nie boli. Odczuwam jeszcze pewne dolegliwości, ale raczej z okolic, niż z samego biodra, zresztą Ojciec Józef mówił, że uzdrowienie jest procesem, któremu ból może towarzyszyć, a który jak teraz widzę został zapoczątkowany już na pierwszej Mszy św., w listopadzie.
Dziękuję Panu Bogu za to uzdrowienie, jak również za Jego łaskę, dzięki której zrozumiałam, że Dobry Bóg oczekuje ode mnie otwartości, przemiany mojego stereotypowego patrzenia, myślenia, spodziewania się. Otwartości na to co On sam chce mi dać, a nie tylko na to, czego ja od Niego oczekuję.
Chwała Panu !